Back to reality.

Back to reality.

Kilka przemyśleń mi się w głowie zrodziło po wspaniałym bieszczadzkim wypoczynku.Jeździmy sobie za granice i szukamy różnych rozrywek, które tak naprawdę nic dla nas nie znaczą… Zachwycamy się widokami, budowlami i historią tamtejszych miast i wiosek płacąc za te atrakcje mnóstwo pieniędzy. Niedoceniamy w ogóle tego co mamy na wyciągnięcie ręki… kolejny raz przekonałam się na własnej skórze, że „cudze chwalicie a swego nie znacie.”

Bieszczadzki klimat potrafi zauroczyć chyba każdego, bez względu czy się ma naście czy kilkadziesiąt lat.Dzika i dziewicza przyroda w połączeniu z bogatą kulturą i historią wraz z lokalnym jedzeniem dają niesamowitą  mieszankę emocji, która karmi nasze zabiegane dusze jednocześnie regenerując nasze ciała.Taka na przykład kąpiel w wodospadzie (mały, kameralny wodospadzik znany tylko lokalnym) gdzie oprócz nas nie ma nikogo – strumień wody spadający pod ciśnieniem na nasze plecy i ramiona – fantastyczny masaż…. a jeszcze jak dodam, że temperatura powietrza dochodzi do 37 stopni – nic dodać nic ująć.Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie dokonała obserwacji modowych z takich na przykład szlaków – tutaj sytuacja wygląda już trochę gorzej, (oczywiście jeśli chodzi o kolory) – nadal dominuje czerń i beż. Trochę szkoda, bo w taki upał jaki panował przez dwa tygodnie miło by było zobaczyć „kolorowych turystów.”Mam wrażenie, że ludziom nadal się wydaje, że jak ubiorą się na czarno to będą wyglądać szczupło i atrakcyjnie.Ale już moja w tym głowa, żeby choć trochę to zmienić;)Po dwóch tygodniach chodzenia w górskich butach, krótkich spodenkach i koszulkach na ramiączka, po założeniu ciuchów bardziej typu smart moje dziecko skomentowało – „ mamusiu jak ty ładnie dziś wyglądasz” ! Back to reality:)

Comments are closed.